piątek, 7 stycznia 2011

"od dawna skuteczne, od dziś bezpieczne" - stawiam bańki po raz pierwszy

Bańki - ciężkich i gorących wspomnień z dzieciństwa przyczyna. Stawianie ich nie było przyjemne i to może nie ze względu na ból, bo nie był on wcale taki wielki, ale na ów płonący metalowy pręcik owinięty na czubku watą nasączoną denaturatem, któryż to ogień napawał strachem i przerażeniem. Cóż, były jednak skuteczne na wszelkie choroby dróg oddechowych, a głównie przy zapaleniu płuc i oskrzeli.
Stawianiem baniek u mnie w domu parała się oczywiście mama. Była przy tym niewymownie bezwzględna i wierzyła w ich uzdrawiające działanie.
Z biegiem czasu przyszedł czas na mnie. Wszakże Mańka nie padła jeszcze ofiarą oskrzelowo-płucnych chorób, ale za każdą parą nowych zębów towarzyszą jej obficie "gile" jak woda z kranu, a po kilku dniach kaszel przypominający pracujący silnik w starej "sześćdziesiątce", toczącego się "trampka" lub ochrypły i rzeżący motor. Nic więc dziwnego, że co i raz chodzę do lekarza na weryfikację jej stanu zdrowia.

W tym tygodniu postanowiłam jednak wypróbować stary maminy, a nawet babciny, sposób leczenia bańkami. Zakupiłam zatem bezogniowe (bańka plus pompka do stworzenia podciśnienia) bańki lekarskie z wielkim hasłem przewodnim na pudełku:
 "OD DAWNA SKUTECZNE OD DZIŚ BEZPIECZNE"
I tak, w atmosferze beztroskiej zabawy, w ciepłym pomieszczeniu, bez strachu, ognia i przemocy, postawiłam Mani pierwsze bańki. Wynik prezentował się następująco:


bańki Mańki
Nazajutrz udałam się jednak do pediatry w celu osłuchania skrzeczącego oddechu mojej Marianny. I przy tej właśnie wizycie dostałam pewne rady odnośnie stawiania baniek. Po pierwsze, po postawieniu baniek dziecko musi przebywać w domu 24h bez wychodzenia na zewnątrz, a po drugie postawione przeze mnie bańki okazały się iście inżynierskim dziełem, z czego to nasza pani doktor uśmiała się niemożebnie dowiadując się wcześniej kim jestem z zawodu. A dlaczegóż to? Jak widać powyżej 6 banieczek elegancko w dwóch kolumnach, na wskroś symetrycznie po dwie w każdym rzędzie. Doktorka zwróciła mi uwagę, że bańki zaczynamy stawiać od góry tuż poniżej kręgów szyjnych po obu stronach kręgosłupa omijając łopatki i kończąc w zasadzie pod łopatkami. Tak też patrząc na zdjęcie można by rzec, że tam, gdzie moje bańki się zaczynają, te prawidłowo postawione powinny się już kończyć:), gdyż nie wolno stawiać baniek nad nerkami.

Zapamiętując sobie to dogłębnie mam nadzieję, że następny raz podejdę do tematu stawiania baniek w sposób bardziej medyczny, a nie matematyczny:).

Mimo strasznego "zaflukania", duszącego kaszlu i nosa w wersji "full-gil", Maniuśka pozostaje radosnym i uśmiechniętym dzieckiem.


- mama Dominika

ps. czy stawiałyście już bańki? jak wspominacie to doświadczenie i czy rzeczywiście są skuteczne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz