niedziela, 10 października 2010

Rzecz o życia poczęciu - "naturalnie, przyjdzie samo" - cz.1/4

Ów cykl kilku notek chcę poświęcić sprawie poczęcia dziecka. "Wdepnięcie":) w macierzyństwo było i jest dla mnie wielkim doświadczeniem i wciąż wiążę z nim ogrom radości i trochę mniej trosk:). Póki co jednak sporo pracy i przemyśleń poświęciłam na uczynienie tego kroku. To co sobie wyobrażałam, a to co zaoferowała mi rzeczywistość chciałabym Wam przedstawić w świetle upływu kilku lat czasu, ale dzięki temu jest to światło wyjałowione z emocji, chwilowego subiektywizmu, rozczarowania i być może spokojnym wzrokiem spoglądające na rzecz o życia poczęciu.

Tuż po za mąż wyjściu formalno-naturalnie przyszedł czas na potomstwo. Wracając po trzytygodniowej ślubnej przerwie do pracy gdybałam, że prawdopodobnie jestem już w ciąży i muszę na siebie szczególnie uważać, ... a praca moja polegała na budowaniu. Hmm... cóż, niedługo po tym przekonałam się, że fałszywie przestrzegały mnie oczekiwania i trzeba będzie spróbować jeszcze raz. Miesiąc minął i co? Dalej to samo. Oburzyłam się z lekka na swój organizm nie rozumiejąc powodów, dla których nie zaakceptował jednego z miliona przebiegłych plemników i uczynił mnie zakłopotaną i jątrzącą w ciążowych przemyśleniach oraz przeszkodach w zajściu w nią. Zdałam się jednak na mądrzejszą Naturę i zawtórowawszy powiedzeniu: "Cierpliwością i pracą ludzie się bogacą" pomyślałam: naturalnie, że przyjdzie samo.

W tej materii nie znałam jednak swojego organizmu i ciała, więc oczekiwałam wszystkiego o czym napisano w książkach oraz tego, co zapamiętałam z opowiadań innych mam, głównie tych z rodzinki. Wnikliwie więc liczyłam dni, często spoglądałam w kalendarz, w momentach newralgicznych nie spożywałam alkoholu, przyglądałam się sobie, analizowałam swoje zachowanie, psychiczne nastawienie do życia, apetyt, żywotność, potrzebę snu itd.:) Był to czas samo-nauczki, samo-poznawania i doskonalenia umiejętności trafnej analizy, czas autoeksperymentu i autodoświadczania, generalnie czas oczekiwania na Naturę i jej odpowiednią chwilę, a może nawet sekundę, milisekundę, tą niezmierzalną cząstkę czasu, w której kiełkuje nowe życie.

Matka Natura okazała się nie tak szybko dostępna i przyjazna zawieraniu nowych znajomości. Uporczywie i z otwartymi ramionami oczekiwałam jej przybycia, spotkania tego fenomenu fenomenów z pośród żyjących stworzeń, zobaczenia co to znaczy być kobietą w tym wymiarze. Dom mój stał dla nie otworem, a drzwi wciąż na oścież otwarte. Co dzień o niej rozmyślałam, wyglądałam przybycia, byłam w ciągłym pogotowiu:), a ona jak grochem o ścianę - cisza, głucho i nic nie słychać.
Że w gorącej wodzie kąpana jestem, to pewne, więc i tym razem po prostu zaczęło brakować mi cierpliwości, co tylko w naszą chęć zawarcia znajomości godziło strzałami zniechęcenia i psychicznej powolnej destrukcji.


I tak upłynęło kilka następnych miesięcy mojego życia wyobrażeń kontra autentyczność. O tym jednak napiszę jutro lub po jutrze w odcinku następnym zatytułowanym: Rzecz o życia poczęciu - "czas działa na rzecz ciśnienia".

Pozdrowienia,
- Dominika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz