sobota, 19 czerwca 2010

czas na endorfiny, czyli ciąża w euforii

9 lutego 2009 roku dowiedziałam się, że żyje we mnie nowe życie. Moment był to niesamowity, i choć często wyobrażałam sobie co będę czuć w tej właśnie chwili, przyszedł jak niespodziana niespodzianka i przyniósł ze sobą radość, łzy, uniesienie i oczywiście euforię!!!:) Nagle świat nabrał nowych barw, no i oczywiście obrócił się, a przynajmniej miał zamiar, o 180 stopni. Och, co to były za dni, te początkowe kilkanaście dni, dni nowych wiadomości, badań, wizyt u lekarza, dni pięknych kwiatów na stole, gratulacji i niekończących się rozmów. Przemile wspominam te chwile.

Tak długo oczekiwany czas zaczął się. W organizacji życia w zasadzie nic się nie zmieniło, ale stan ducha to zupełnie inna sprawa. To już byłam ja i ktoś - ta długo oczekiwana osoba, jedyna i niepowtarzalna, tysiące razy wyobrażana i przemyślana:) Zaczęłam zatem lepiej dbać o moją dietę, ciało, nie przepracowywać się i najzupełniej cieszyć się bez powodu i ze wszystkiego. Wierzyłam, że ów pierwszy trymestr jest naprawdę arcyważnym czasem w kształtowaniu i rozwoju nowej osóbki, a zwłaszcza jej emocjonalności, charakteru i przysposobienia psychicznego.
Dziś, z perspektywy 9-ciu miesięcy mogę powiedzieć, że rzeczywiście jaka ciąża, takie dziecko:)

Okres ciąży upłynął pt. "Życie jest piękne". Stwierdziłam wówczas, że mógłby to być mój permanentny stan. Czułam się świetnie i fizycznie i psychicznie, udało mi się załatwić wiele spraw, zwłaszcza administracyjnych na tak zwany "brzuch", nie stałam w kolejkach, było mi cały czas wesoło, a otaczający mnie ludzie wydali się nieprzeciętnie uprzejmi i często uśmiechnięci. Och, po prostu fantastycznie.
.... w siódmym miesiącu ciąży

Z dolegliwości ciążowych dopadły mnie tylko:
  1. wzdęcia - mój pierwszy objaw ciąży i całociążowa dolegliwość. Antidotum to koperek włoski - polecam serdecznie (pić raz na dwa, trzy dni:)) W smaku przypomina przenielubiany przeze mnie anyżek:)
  2. wymioty - tylko jeden dzień. I gdyby choć jeszcze jeden mnie męczyły to zamieszkałabym w WC. Na to nie znalazłam żadnego antidotum, po prostu przeczekać (czyt. "przewymiotować").
  3. opuchlizna stóp i dłoni - o tak, dolegliwość owa przyczepiła się do mnie na przełomie 7 i 8 miesiąca ciąży. Obrączka poszła zetem w niepamięć:), ale ostał się pierścionek zaręczynowy, gdyż rozmiar miał nieco większy. Antidotum: najlepiej skutkował 15-stominutowy odpoczynek w pozycji horyzontalnej ze stopami uniesionymi do góry. Dłonie miałam spuchnięte niemal cały czas. Dwa tygodnie przed porodem to nawet twarz miałam spuchniętą z rana.
Od siódmego miesiąca ciąży przebywałam na zwolnieniu lekarskim z uwagi na przezorność :). Nie nudziłam się ani chwili. Czytałam książki, strony www., fora internetowe. Odwiedziłam targi "Mama i dziecko" (czy coś takiego), wzięłam udział w warsztatach naturalnego pieluchowania, ot tak, przygotowywałam się na przyjście naszego berbecia, którego płci do dnia narodzin nie znałam.

Poniżej podaję Wam Drogie Mamy, dziewczęta i kobiety spis książek i stron www, z których korzystałam, korzystam, a które gorąco polecam prześledzić:)


    Książka "Piersią spoko" M.Okrzesik  - kompendium wiedzy na temat karmienia piersią, powrotu do formy i pracy, trochę o żywieniu niemowląt. Fantastyczna pozycja, korzystam z niej do dziś.









    Książka "Język niemowląt" T.Hogg - czyli jak zrozumieć małego berbecia. To jest wprost instrukcja obsługi niemowlęcia. Dla mojej inżynierskiej głowy niezastąpiony poradnik techniczny, fundament wiedzy. Rzecz jasna, korzystam do dziś.







     Książka "Urodzić razem i naturalnie" I.Chołuj - pierwsza część książki: rozbiór logiczny, gramatyczny i anatomiczny ciąży, 1-ej i 2-ej fazy porodu, druga część: listy od rodziców, który dziecko na świat przyjęła położna I.Chołuj (autorka książki). Super pozycja, jak dla mnie oczywiście.







    Strony www:
    http://ekodzieciak.pl/forum/ 
    http://www.bezpieluch.pl/
    http://natibaby.pl/
    www.pieluszkarnia.pl
    www.krainapieluszek.pl

    No, a co działo się dalej??... dwa tygodnie przed porodem okazało się, że mąż mój przez najbliższy miesiąc zmuszony jest przebywać w delegacji na Śląsku w mieście azotów, tj. w Kędzierzynie-Koźlu. Postanowiliśmy zatem wyemigrować na parę tygodni  i czas narodzin spędzić w Kędzierzynie, gdzie nasze dziecko miało przyjść na świat (o porodzie i ceregieli z tym związanych czyt. poście "dzień narodzin":)).

    - Dominika

    p.s. droga mamo, jeśli znasz jakieś pozycje książkowe godne polecenia odnośnie ciąży, porodu, połogu, niemowląt i rodzicielstwa koniecznie proszę podziel się tym ze mną?:)

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz